PIERWSZY!

    Jak to mówią "pierwsze koty psy za płoty" - po wielu miesiącach intensywnej pracy doprowadziliśmy do ładu pierwsze (PIERWSZE! ...z jedenastu pomieszczeń). I to nie byle jakie pomieszczenie, bo pokój, który docelowo będzie moją pracownią. Tym bardziej jest to satysfakcjonujące, że w większości wyremontowałam go sama. To nic, że do położenia w nim gładzi zużyłam cztery wiadra, choć facet w sklepie powiedział, że na pokój o tym metrażu wystarczą dwa. To nic, że mimo to ścianom nadal daleko do gładkości. To nic, że nie ma tam jeszcze kaloryfera, bo fachowiec, który miał nam robić ogrzewanie przestał odbierać telefon (nie czepiam się, zawsze jest opcja, że umarł, nie jego wina).  To nic, że nie ma tam podłogi czy parapetu i to nic, że pozostała część domu wciąż wygląda jak do rozbiórki...

     
    Pomieszczenie, szumnie zwane warsztatem, nie jest szczególnie duże. Mogłam wybrać sobie jakiś większy pokój, ale jednak ten miał TO COŚ. I nie było to tylko coś, ale konkretne jasno sprecyzowane zalety. Słowo "jasno" nie pojawia tu się przypadkiem, gdyż okno w pokoju wychodzi na południową stronę i światło dzienne jest tu obecne calutki dzień. Do tego widok z okna jest nie byle jaki - widać stąd sad i ogród, który <jak tylko uporamy się z domem> zamierzamy przemienić w magiczne miejsce :-)

Żałuję, że nie mamy zdjęcia tego pokoju z chwili zakupu. To pierwsze zrobiliśmy po sprzątaniu i wygląda tu już jakby luksusowo :D

W pierwszej kolejności zdjęliśmy oczywiście wszechobecną boazerię. Na szczęście skitrane pod spodem ściany okazały się być w niezłym stanie. Po uzupełnieniu braków w tynkach i założeniu nowej instalacji elektrycznej przyszedł czas na gładzie.

Doprowadziliśmy pokój do stanu bazowego - takiego, w którym będzie spokojnie czekało aż reszta domu też będzie się nadawała do malowania, położenia podłóg i parapetów :)
    
    Pomieszczenie, w którym dominował boazeriowy dizajn w końcu zmieniło się w coś, co daje odrobinę nadziei, że kiedyś ta robota się skończy. Od dziś aż do wykończenia kolejnego pokoju w tym jakże "szaleńczym" tempie, jakie sobie narzuciliśmy, będzie naszym pocieszeniem - samotną wyspą w morzu gruzu i kurzu, światełkiem w długim ciemnym tunelu zwanym REMONT :)

Jak widzicie BHP przede wszystkim, dbamy o bezpieczeństwo wszystkich naszych pomocników! :)

1 komentarz: