Tajemniczy czarny kot


    Czarny kot. Przez niektórych uwielbiany, inni wciąż wzdrygają się ze zgrozą gdy przebiegnie im drogę. Tych drugich jednak jakby coraz mniej, bo i przesąd coraz mniej zrozumiały. No bo każdy niby wie, że czarny kot to nieszczęście. Jednak nasze coraz to bardziej analityczne i żądające faktów współczesne umysły są coraz to bardziej powściągliwe w kwestii zawierzania starym przekonaniom. Ów pech, który ściąga na nas „przeklęty” czarny kot dla wielu z nas nie ma żadnego źródła. Nawet ja, samozwańcza  kolekcjonerka kotów, która to ma w kolekcji aż  cztery (!) czarne egzemplarze, nie drążyłam nigdy tematu niechęci ludzkości do akurat tego koloru kociego futra. Trochę tak jak z pękniętym lustrem – każdy kto zobaczy rysę na swoim zwierciadle mimowolnie pomyśli o tych siedmiu latach czekających go nieszczęść, a nikt nie wie skąd w ogóle wzięło się to przekonanie (teraz pewnie sprawdzicie to w Googlach!). Sprawa z lustrem wciąż jest dla mnie tajemnicą, ale Tajemniczy czarny kot już nie. A to za sprawą książki Nathalie Semenuik o takim właśnie tytule. I powiem Wam, że Cierpienia młodego Wertera to przy losach czarnego kota na kartach historii spacer po parku w ciepły letni dzień. Z wizytą w lodziarni włącznie.

 

     
     Książka o wyjątkowo ładnej i eleganckiej oprawie to nie tylko zbiór legend i przesądów z całego świata, lecz przede wszystkim uporządkowana chronologicznie historia stosunku ludzkości do kotów, zwłaszcza tych tytułowych, czarnych. I chociaż wszyscy wiemy, że Egipt to był prawdziwy koci raj, gdzie zwierzęta te były czczone i chronione, to mało kto zna tę mroczniejszą stronę kociej popularności, która np. w Europie naznaczona jest krwią i cierpieniem tych niezwykłych stworzeń. Z historii tej jednoznacznie wynika, że czarny kot owszem przynosi pecha, ale niestety wyłącznie sobie...



     Czytanie kolejnych rozdziałów wprawiało mnie w coraz większe zdumienie i przerażanie, bo kompletnie nie zdawałam sobie sprawy jak wielka fala prześladowań spotykała czarne koty przez ich rzekome powinowactwo z czarownicami i szatanem. I, chociaż termin Inkwizycji i okrutnych praktyk Kościoła są mi znane, nie wiedziałam, że dotykały zwierząt, zwłaszcza ukochanych kotów. Papież Innocenty VIII wydał nawet specjalną Bullę, która nakładała obowiązek palenia na stosie czarownic wraz z ich kotami, a jego poprzednik ustanowił zwyczaj składania tych zwierząt w ofierze w określone dni świąteczne. Barbarzyńskich zwyczajów średniowiecznej Europy nie było końca – koty grzebano żywcem, palono w zbiorowych klatkach, zrzucano z wysokich wież i murowano żywcem w ścianach nowo powstałych budowli. Koty bardzo powoli wracały do łask i tak naprawdę bezpieczne mogły poczuć się dopiero w XIX wieku, kiedy to za sprawą artystów stały się inspiracją dla sztuki i wizerunek czarnego kota zaczął pojawiać się dosłownie wszędzie, przestając budzić strach.
     Nie myślcie sobie, że książka ta jest pełna opisów maltretowań tych ukochanych przez nas istot, ale rzeczywiście tym co bardziej wrażliwym kociarzom przyjdzie ją czytać z wielkim smutkiem. Na szczęście autorka zadbała też o historie szczęśliwe i   pełna jest zabawnych anegdot o kotach. Dzięki niej dowiedziałam się np. że słynny Maneki-neko i jego gest  uniesionej łapki ma swoje źródło w chińskim przysłowiu „Kiedy kot się myje, zbliżają się goście.”, a „Maneki” to po prostu „zapraszać, przyciągać”. Ową figurką, zależnie od koloru i tego, która łapa jest uniesiona możemy przyciągać do siebie powodzenie, pieniądze, miłość, etc. W książce można też przeczytać, że król Ludwik XIII był wielkim kociarzem, a jego zamek jednym wielkim kocim domem, gdzie koty pełniły funkcję strażników, jak i ulubionych maskotek.


     Książka pełna jest wielu takich ciekawostek, czyta się ją szybko, a piękne zdjęcia czarnych futer dodatkowo umilą czas przy niej spędzony. Do treści dołączone są też wiersze, pocztówki, historyczne rysunki czy obrazy, wszystko oczywiście w tematyce kociej. Nie brakuje też historii dobrze nam znanych kociarzy, takich jak Ernest Hemingway czy interesujących legend, jak ta o złotym kocie zapewniającym dostatek i bogactwo, lub o tym skąd wzięło się dziewięć żyć kota. Podczas lektury czułam trochę niedosyt braku rozwinięcia wielu historii. Nathalie Semenuik dość oszczędnie gospodaruje słowem i nie drąży wątków poruszonych w książce. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by ci co bardziej zaintrygowani zgłębili temat we własnym zakresie, więc nie jest to jakaś wielka wada tej książki ;-)
    Na wyróżnienie zasługuje też wspomniany już elegancki wygląd okładki, grube sztywne kartki i dość kieszonkowy format książki, umożliwiający zabranie jej ze sobą w każdym, nawet najmniejszym bagażu.

Pozycja obowiązkowa dla tych, co to obok żadnej kociej książki nie przejdą obojętnie, ale też tych, których pociąga mistycyzm i lubią wszelkie legendy. Czarny kot jest bowiem bohaterem wielu z nich! 


3 komentarze:

  1. Czarne kotki są na prawdę słodkie, jednakże niektórzy myślą, że jeśli idzie czarny kot to na pewno coś im się przytrafi złego. To przecież tylko przesąd, w który nie warto wierzyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię koty ale jeden czarny kot wchodzi mi notorycznie pod maskę samochodu :(

    OdpowiedzUsuń