Dolny Śląsk po raz... straciłam rachubę.

     Kocham Dolny Śląsk. Nie wiem ile razy już Wam to mówiłam/pisałam. Kocham go za Karkonosze, Góry Sowie, za tajemnice nazistów, za legendy o Duchu Gór, za Kopalnię w Złotym Stoku, za niesamowite podziemia, za klimatyczne lasy i... mogłabym tak wymieniać bez końca. Kocham za to, że jest tu co robić niezależnie od pogody i za to, że choć od wielu lat jeździmy tu kilka razy w roku wciąż nie widzieliśmy wszystkiego.




     Tym razem obraliśmy kierunek na Góry Izerskie. Nasz wyjazd w długi weekend był mocno spontaniczny i już wiem, że raczej się nie powtórzy. Za długo wszyscy siedzieliśmy w domach i tęskno nam do podróżowania, a to się wiąże z tym, że teraz wszędzie są tłumy, których ponoć wciąż powinniśmy unikać. Zwykle noclegu szukamy w trasie, co daje nam pewną elastyczność w wyborze miejsca, które przypadnie nam do gustu i tym razem nie było inaczej. Niestety po trzech godzinach jazdy wciąż nie miałam noclegu poniżej pięciu stów za te trzy dni, które planowaliśmy tu spędzić. Całkiem serio planowaliśmy wrócić do domu, ale ostatecznie znalazłam coś w Karpaczu. Tłum. Wielka rzeka ludzi płynąca przez ulice skutecznie zmobilizowała nas do wracania tu tylko wieczorem na drzemkę, resztę czasu spędzaliśmy raczej ukryci po lasach ;-) Powzięliśmy też mocne postanowienie, co by więcej nie podróżować w długie weekendy, a przynajmniej nie do czasu, aż Rudy nie złoży do kupy tego zielonego klekota, który miał być naszym kamperem (staje się nim bezskutecznie od dwóch lat :))

     Góry Izerskie zwiedziliśmy z perspektywy rowerowej, podobnie jak Park Krajobrazowy Doliny Bobru, ale możecie też tu przytruchtać na własnych nogach. Polecam jednak tę opcję na kole, albowiem mają tu naprawdę fajny szlak rowerowy. I choć początek to niekończąca się droga pod górkę, podczas której nie umiałam się zdecydować czy mam udar czy jednak zawał, to później jest już naprawdę przyjemnie. Droga prowadzi głównie przez las, dzięki czemu można się tam wybrać nawet podczas letnich upałów.







     Trasa rowerowa w Dolinie Bobru też byłaby przyzwoita, gdyby nie to, że gdzieś po drodze pomyliliśmy ją ze szlakiem pieszym i po imponujących 18 (słownie: osiemnastu!) kilometrach byłam wrakiem człowieka, którego <o dziwo> po przejażdżce rowerowej bolały ręce, a nie dupa i nogi. W każdym razie niebieski i żółty szlak to stromizny, wielkie korzenie, przepaście i bagniska - można przejechać rowerem, pod warunkiem, że się go pcha i nosi pod pachą :D Z niewiadomego względu nie byliśmy jedyni, którzy podjęli się tak heroicznego wysiłku, na trasie grzęzły nawet wózki z dziećmi.




Droga zdecydowanie nie rowerowa

Mostek kapitański to punkt widokowy na trasie


    Mimo obaw o tłumy zdecydowaliśmy się zahaczyć o Zamek Chojnik, którego nie udało nam się zwiedzić, gdy parę lat temu byliśmy w Zachełmiu. Jeśli ktoś lubi legendy, a ja lubię, to ów zamek uraczy Was jedną - o próżnej księżniczce Kunegundzie, która wymyśliła sobie, że odda rękę tylko temu rycerzowi, który objedzie cały zamek na koniu w pełnym rynsztunku, a że zamek raczej wysoko, to posłała wielu rycerzy (i koni!) na śmierć. Aż w końcu zjawił się jeden, któremu Kundzia była akurat obojętna, miał raczej miłosierny plan zakończenia pochodu bezsensownej śmierci. Udało mu się wykonać karkołomne zadanie, a kiedy odtrącił gotową mu się oddać księżniczkę ta rzuciła się z wieży dołączając do grona poległych rycerzy. 

    Na zamek warto się wdrapać chociażby po piękną panoramę Karkonoszy, nam jednak nie była najwyraźniej dana, bo na szczycie góry czekała na nas tylko gęsta mgła. No nic, będzie powód by znów przyjechać :)









Ach ten zapierający dech widok na Śnieżkę! <3


     Jak wspominałam we wstępie, jest wiele powodów by odwiedzić Dolny Śląsk. Jeśli zdecydujecie się na urlop w tym regionie na pewno nie będzie nudno. Koniecznie wybierzcie się na imponujący Szczeliniec, zgubcie się pomiędzy Błędnymi skałami i zwiedźcie wszystkie podziemia, od których aż się tu roi! Zobaczcie też mój pierwszy post o Dolnym Śląsku - sporo tego, a wciąż nie widzieliśmy nawet połowy atrakcji tego województwa!

1 komentarz:

  1. Ja zakochałam się Dolnym Śląsku! Marzy mi się, żeby w końcu przeprowadzić się w góry!

    OdpowiedzUsuń