Pokój szumnie zwany pracownią ma wymiar iście symboliczny. Po remoncie miał mi służyć do tworzenia rękodzieła, tymczasem już sam jego remont był dziełem moich własnych rąk. Od podłogi (kafelkowanie i fugowanie) po ściany i sufit (tynkowanie, gładzenie, malowanie) - wszystko tu się działo za sprawą mojej, wcale nie tak skromnej, osoby. Z pomocą Rudego (ale wciąż własnoręcznie!) zrobiłam blat roboczy i parapet. Absolutnie we wszystkim mam tu swój udział i jestem przekonana, że więcej twórczego ducha nie wpompowałabym w te ściany nawet gdybym stawiała je sama cegła po cegle. To musi być dobre miejsce do kreatywnej pracy!