Bieszczady - synonim dzikiej natury



    Zeszłoroczny urlop zostawiliśmy sobie na jesień i chociaż opisuję go dopiero wiosną kolejnego roku wiem, że niebawem znów tam pojadę. Nawet teraz, kiedy "ciemno, zimo i słota".  Bo chociaż wczesna wiosna i późna jesień to najgorsze pory roku na urlop w Polsce to chętnie właśnie tam bym teraz wybyła. Wydaje się mocno ryzykowne? Nie, jeśli ma się w planach uciec w Bieszczady!
    Tutaj wciąż występuje prawdziwe ciemne niebo i roje gwiazd z drogą mleczną widzianą gołym okiem. Wszystko tu jest - góry, lasy potoki, kamieniste rzeki i nawet morze jest, jednakże tu jest to raczej morze zieleni.

    Plan na urlop nie był raczej skomplikowany. Miał być drewniany dom z kominkiem, gry planszowe i nocne rozmowy przy grzańcu. Do tego wypad na połoniny, Tarnicę i niekończące się spacery po lasach, czyli wszystko to, co oferuje ta dzika kraina.



    Z domkiem, jak widać na zdjęciach, wiązały się miłe, mruczące bonusy, ale o tym później... Bo chociaż kotami nie gardzę nigdzie i w żadnej ilości, zwłaszcza, kiedy na urlopie mogą mi osłodzić tęsknotę za głodoZmorami, które zostały w domu, największe wrażenie zrobił na mnie jednak krajobraz. I lasy. Lasy przede wszystkim!








    A skoro o lasach! W tych bieszczadzkich króluje nieuciśniona jeszcze działaniem ludzkim przyroda. Manifestuje się przede wszystkim w ogromnej ilości tropów pozostawionych co rusz przez jakieś zwierzęta. Świadomość, że idziemy szlakiem, którym nocą podążał jakiś jenot, ryś, wilk (!), jeleń, łoś, niedźwiedź... była po prostu cudowna i straszna zarazem! Oprócz rzeczonego łosia, na którego natknęliśmy się w czasie niezliczonych spacerów, mieliśmy też niesamowity fart spotkać króla puszczy w jego naturalnym środowisku. W Polsce żyje bowiem tylko około 1000 wolno żyjących żubrów i fakt ten czyni nasze spotkanie jeszcze bardziej wyjątkowym przeżyciem!



    O sile bieszczadzkiej natury świadczą też pozostałości po dawnych wioskach, na które możecie się natknąć w lasach. O ich dawnym istnieniu świadczą dziś tylko drzewa owocowe, które rosną tłumnie w środku puszczy. Czasem zdarzy się jakaś niezidentyfikowana kamienna konstrukcja lub mała kapliczka. W obecnych wioskach z kolei ludzie są zmuszeni do dzielenia się przestrzenią z dzikimi zwierzętami, które po zapadnięciu zmroku lubią zaglądać do ludzkich siedzib. My na przykład codziennie mogliśmy podziwiać dwa lisy, które punkt 20.00 przybiegały opierdzielić nasz przydomowy śmietnik ;-)


    Bieszczady poza połoninami dumne są z Tarnicy. Nie jest to najwyższa góra na jaką przyszło mi się wgramolić (1346 m.n.p.m.), ale jej szczyt powinien być obowiązkowym punktem każdej wizyty w tych rejonach. Najlepiej wybrać się z Ustrzyk Górnych i wrócić przez połoniny, gdzie łagodny spacer po odsłoniętych zboczach zrównoważy strome podejście pod górę ;-) Z Tarnicy rozciągają się przepiękne widoki na Bieszczady. Mieszkańcy twierdzą  nawet, że ponoć przy odpowiedniej widoczności można zobaczyć z jej szczytu... Kraków!





 



    Poza kilometrami, które przeszło na tu pokonywać w bardziej łaskawe jesienne dni, w te bardziej deszczowe zamykaliśmy się w chatce, odpalaliśmy kominek i cieszyliśmy ciszą i spokojem, których tutaj nigdy nie brakuje. Chłodny wieczór przy zadaszonym grillu i grzańcu to też całkiem przyjemny scenariusz na urlop.









       Jak już wspomniałam, mieliśmy to szczęście, że nasz domek zamieszkiwany był przez nietypowych dzikich lokatorów. Koty, bo to o nich mowa, przyzwyczajone do życzliwości przyjezdnych potrafiły bardzo narzucać się swoją obecnością. Do tego stopnia, że wystawały pod drzwiami wejściowymi niczym zdesperowani Świadkowie Jehowy.







    Ich bezdyskusyjny urok zmusił nas do  zakupu wora kociej karmy już drugiego dnia pobytu. Popularnością cieszyły się też przygotowane przez nas na werandzie zabawki na sznurkach. Rysą na szkle było jedynie niewdzięczne demonstrowanie niezadowolenia z posiłków pozostawianiem rzygowin na werandzie. Ale nawet to nie zakłóciło błogiego stanu w jakim trwaliśmy przez cały pobyt tutaj. Świeże powietrze, zieleń, spacery, przyjemne lenistwo, piękne widoki i koty - to wszystko musiało składać się na cudowny skuteczny odpoczynek. Absolutnie polecam! ♥

5 komentarzy:

  1. Zawsze te koty! Psycholka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne widoki, przyznam, że jeszcze nie było mnie w tych okolicach, choć uwielbiam gory i lasy....

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Bieszczady, jestem tam dwa razy w roku i nie znam lepszego miejsca na ziemi <3

    OdpowiedzUsuń
  4. czarno-biały kotek jest po prostu uroczy <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten domek z kotami, to gdzie jest? Jak tam trafić?

    OdpowiedzUsuń