HOTEL DLA OWADÓW DIY

      Dwa lata intensywnego remontu i w końcu mamy na koncie nieruchomość w stanie deweloperskim. Ba, nawet pod klucz! Styl trochę skandynawski - zgodnie z trendem ekologiczny, wpisujący się w naturalny wygląd otoczenia, nieskomplikowany  w swej budowie i konstrukcji, przejrzysty i minimalistyczny. I choć bardzo nam się ta posiadłość podoba i choć jest w stanie do wprowadzenia od zaraz, to wciąż nie mamy gdzie mieszkać, bo dom nie jest dla nas, tylko dla... robali.


     Porządny dom dla owadów chodził nam po głowie od dawna, ale przy remoncie tego naszego jest roboty, że hoho, więc nie starczało już czasu na żaden inny. Aż tu w końcu natarczywa reklama Google'a, która co rusz wciskała Rudemu kokony pszczół Murarek zmusiła nas do realnych działań. Tajemnicą pozostaje dla mnie powód, dla którego w ogóle mu się wyświetlała, wszak nigdy nie szukaliśmy przez Internet owadów, szczerze mówiąc/pisząc nawet nie wiedzieliśmy, że można je kupić. O skuteczności tych sponsorowanych reklam świadczy jednak fakt, że je kupiliśmy, choć w ogóle nie były potrzebne ;-)

     Chwilę później 200 sztuk kokonów wraz z rurkami trzcinowymi jako materiał gniazdowy przybyło do nas Paczkomatem, a fakt, że dwie pszczoły wykluły się jeszcze w transporcie narzucił trochę tempo tej zabawy. Ważne jest bowiem, żeby miejsce dla pszczół przygotować przed opuszczeniem przez nie kokonów, bo przywiązują się one do miejsca urodzenia. Krótko mówiąc tylko wtedy mamy szansę na założenie kolonii gniazdowej w pożądanej przez nas lokalizacji. Inaczej zagnieżdżą się w altanie, albo w ogóle wyprowadzą do sąsiada, a nam przecież zależy, żeby zostały u nas i zapylały nasze drzewa.



Porzuciliśmy więc zaplanowane na sobotę malowanie ścian na rzecz konstruowania tej owadziej hacjendy. Co jest potrzebne?


Jak widzicie nie wszystko musi być perfekcyjne - krzywe półki będą tak samo służyły owadom jak proste ;-)

     Jeśli macie tak ambitne plany jak my, co by stworzyć czteropiętrowy blok mieszkalny, a nie malutką kawalerkę to będą potrzebne przede wszystkim deski na ramę i półki. Wymiar naszego domu dla owadów narzuciła długość rurek trzcinowych, które preferują Murarki (15-25 cm) toteż taką głębokość (plus kilka cm zapasu) przyjęliśmy. Zakładaliśmy, że te 200 sztuk rurek zajmie sporo miejsca w naszym apartamencie, ale zmieściły się na jednej półce.  Trzeba było więc jakoś zapełnić pozostałe wolne pokoje. W tym celu wcale nie musicie wybierać się na zakupy, bo za "meble" może służyć niemal wszystko. Potłuczona gliniana doniczka, którą miałaś wyrzucić? Zostaw dla biedronek. Uschnięta trawa przed domem, bo nie chciało Ci się podlewać? Siano lubią złotooki (takie pożyteczne żyjątka, które podobnie jak biedronki gustują w mszycach). Macie szyszki, które zebraliście na spacerze zanim wejście do lasu stało się nielegalne? Też się przydadzą! My nawierciliśmy jeszcze otwory (średnica 10 mm) w pieniołkach, które zostały po wymianie dachu, dołożyliśmy walającą się po stodole cegłę-dziurawkę i wyżej wymienione trzciny. Nada się też gałązka bambusowa, po czarnym bzie czy malinach (muszą być puste w środku).


     Domek pomalowaliśmy olejem do drewna, ale tylko z zewnątrz. Chodzi o to, by był odporny na warunki atmosferyczne i służył jak najdłużej, ale nie odstraszał owadów zapachem i przede wszystkim by im nie szkodził.


    Moim zdaniem priorytetem jest też nałożenie na front siatki - ptaki szybko lokalizują hotele dla owadów w ogrodzie i traktują trochę jak food-tracki z zawsze świeżym żarciem. Wykorzystaliśmy znalezioną w stodole siatkę o średnicy centymetra, która nomen-omen ma oczka w kształcie plastra miodu ;-)





     Dobrym pomysłem jest też umieszczenie gdzieś w pobliżu takiego domku miski z wodą, gdzie owady mogłyby ugasić pragnienie, co jest ważne, zwłaszcza podczas upałów. Do miski wkładamy różnej wielkości kamienie, na których owady mogłyby przysiąść i się nie utopić. U nas pijalnia znajduje się na tarasie.



     No dobra. Domek już gotowy, ale najemców brak. Skąd ich wziąć? Niektórzy lokatorzy pojawią się nieproszeni, wystarczy trochę czasu, o innych możemy zadbać sami. Nasze Murarki kupiliśmy na Allegro za 100 złotych (200 kokonów i tyle samo rurek trzcinowych). Na pewno można taniej, ale trzeba je zamówić wcześniej. Ich wylęg przypada na pierwszą połowę kwietnia, więc ryzyko, że wyklują się w transporcie wzrasta z każdym dniem.

      Jak wyglądają? Esteci nie będą zadowoleni. Kokony przypominają spleśniałe królicze bobki i wydobywa się z nich dziwny dźwięk (pszczoły przegryzają je od środka). Nie ma jednak potrzeby macania ich i podziwiania - wystarczy odłożyć je i czekać aż zadziała natura. Nie polecam zostawiać ich na dworze w otwartym kartonie ( ptaki i food-trucki, pamiętajcie!), my na początku trzymaliśmy je w przezroczystym pudle (z dziurkami oczywiście) i zaglądaliśmy co kilka godzin, żeby wypuścić te wyklute. Obecnie pozostawiliśmy pudełko w ogrodzie, zaraz przy owadzim domku z  uchyloną pokrywą (ale sklejoną taśmą, by nic jej nie przesunęło).
     
    Od soboty swoje kokony opuściło kilkanaście pszczół, na razie po kilka dziennie, ale im cieplej tym dzieje się to intensywniej. Na razie są to same samce, samice zrobią to tydzień później.


     W momencie gdy pszczoły ruszą w poszukiwaniu jedzenia, w naszym ogrodzie powinny kwitnąć rośliny, które zapewnią im pożywienie. Wczesną wiosną będą to np. śnieżyczka przebiśnieg, ciemiernik, dereń jadalny i leszczyna pospolita. Z czasem jadalnia pszczół powiększy się o krokusy, pierwiosnek lekarski, szafirki, sasanki, miodunki, zawilec gajowy i żagwin. Z chwilę zakwitnie u nas w ogrodzie jabłoń, grusze, czereśnie i śliwy. W maju pszczoły żywią się pyłkiem mniszka i nagietka lekarskiego, niezapominajki oraz kwitnącą truskawką, maliną czy porzeczką. W czerwcu pszczoły mogą wybierać wśród ziół np. lubczyka, dziurawca, kolendry czy szałwii. Jeśli chodzi o kwiaty to teraz w sprzedaży te przyjazne pszczołom mają odpowiednie oznaczenia i przy zakupie warto się na nie decydować. Jeśli macie dużą działkę warto zrezygnować z częstego koszenia jej części i wysiać w tym miejscu łąkę - wdzięczne będą nie tylko nasze Murarki, ale cała masa owadzich pożytecznych istnień.


I ostatnia najważniejsza kwestia, która budzi najwięcej emocji w kwestii owadów bzyczących:

CZY TRZEBA SIĘ ICH BAĆ?

     Absolutnie nie! Pszczoły, w odróżnieniu od os, wcale nie są agresywne. Nie zwracają uwagi na człowieka, nie latają irytująco nad głową i nie ładują się do słodkich napoi podczas rodzinnego grilla. Żyją sobie swoim życiem, którego sens polega na zapylaniu roślin, co też czynią od świtu do zmroku. Zwłaszcza pszczoły Murarki, które są samotnicami, czyli nie tworzą rojów. Choć nie produkują miodu, są dużo bardziej wydajne w zapylaniu niż ich miododajne kuzynki. Nie mają żądła, dlatego hodować je mogą nawet ludzie uczuleni na jad.

4 komentarze:

  1. to jest mega pomysłowe! Zrobię kiedyś coś podobnego, jak się dorobię działki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet by mi na myśl nie przyszło zrobienie czegoś takiego, teraz już wiem, że następny rok powstaje taki domek :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to pewne że zamieszkają w takim domku? Potem do niego wracają?

    OdpowiedzUsuń
  4. Generalnie domek dla owadów to piękna i proekologiczna idea. Mam taki w swoim ogrodzie, nawet zamieszkały, co mnie szczególnie cieszy. Pomysł wart upowszechnienia :)

    OdpowiedzUsuń