13 rzeczy, których nie wiecie o mnie i o głodoZmorach



Typowa porcja wiedzy z Internetu, żeby Wasze życie było bardziej wartościowe ;-)




    Niektórzy ludzie są przekonani, że wszystko można naprawić taśmą klejącą. Totalna głupota! Wszystko naprawić można tylko Kropelką! I choć Rudy zawsze na towarzyskich spędach postanawia mnie ośmieszyć opowiadając jak to używam tego kleju do domowych napraw, nie zrażam się krytyką i jestem wierna tej metodzie. Najbardziej nie mógł zdzierżyć, że powiesiłam na balkonie wiszącą doniczkę wkładając gwóźdź pokryty Kropelką w ścianę ocieploną dziesięciocentymetrowej grubości styropianem. Znacie to powiedzenie: jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie? Doniczka wisi już dwa lata... 
    Rudy przeszedł przypadkową inicjację naszego związku po dwóch miesiącach i przetrwał to! Zgubiłam wówczas kota w Bielsku Białej i codziennie jeździliśmy pociągiem szukać go i rozklejać ogłoszenia. Dziewczyny, jeśli chłopak, z którym tak krótko się spotykacie, robi dla Was coś takiego bez narzekania to albo świr albo Ten Jedyny! ;-)

zdecydowanie TEN JEDYNY! ;-)

    Czarnuch to kot-mutant. Być może z powodu koktajlu antybiotykowo-witaminowego, który waliliśmy mu w żyły, gdy w dzieciństwie był umierający. Cierpi na syndrom wiecznie pustego brzucha i stale modli się do boga-puszki z kocią karmą.
     Kiedyś u mojej babci oglądaliśmy odcinek Trudnych Spraw o pani, która miała 10 kotów, była wariatką i kradła puszki z kocią karmą ze zbiórek dla schronisk w supermarketach. Rudy twierdził wówczas, że skończę tak samo, a ja zdegustowana zarzekałam się, że nikt normalny nie ma tyle kotów (miałam wtedy trzy). Nie jestem wariatką i nie kradnę jedzenia, to się nie sprawdziło. Jestem ekscentryczna! :)
    Kocham wszystkie swoje koty, ale moim ulubieńcem jest Icek. Kocurek lekko upośledzony, z nieproporcjonalnie małą głową, który od maleńkości miał wieczne problemy zdrowotne. Nachalny przychlast, pocieszny fajtłapa, brzydki gaduła. Awww <3

      Miszka przejawia od dzieciństwa niepokojące powinowactwo z niedźwiedziem. Ma też pewną wstydliwą przypadłość. Jako porzucone przez matkę kocię znalazła sobie dziwne zastępstwo - w "osobie" świątecznego kocyka, który uporczywie ssała, ugniatając go i mrucząc. Nie byłoby to znowu takie dziwactwo dla małej sieroty, ale Misza robi to po dziś dzień. Nie mam sumienia fundować jej tej przyjemności tylko raz do roku, dlatego czerwony świąteczny koc w renifery jest u nas całorocznie.

mała  niedźwiedzica z kocim katarem 

     Nawet mnie, doświadczonej kociarze zdarza się popisać bezdenną głupotą. Niedawno przyniosłam kotkę z podwórka do potencjalnego nowego domu. Mieliśmy tylko sprawdzić jak zachowa się w stosunku do niej kot rezydent, więc nie zawracałam sobie głowy zabezpieczeniami (o okratowaniu balkonu zamierzałam dyskutować potem). Kotka przebywała w tym domu dosłownie sekundę. Wypuściłam ją z transportera w przedpokoju, gdzie chcieliśmy ją przedstawić wyżej wymienionemu kotu, a ona pędem pokonała korytarz, wbiegła do pokoju i... wyskoczyła przez balkon z szóstego piętra.
    W związku z powyższym należę do grona nielicznych osób, które miały okazję podziwiać swobodne spadanie w wykonaniu kota przez jakieś 6 sekund (choć wtedy było to najgorsze doświadczenie mojego życia). 
      Uwielbiam kolekcjonować skarpety. Bez kolorowych, wsiowych skarpet nie można mieć udanego szczęśliwego życia. Amen!

bez skarpetek nie ma Świąt!

      Wszystkie moje kastrowane kocury to cudowne matki zastępcze dla kocich sierot. Przez nasz dom przewinęło się mnóstwo kociąt i wszystkie bez wyjątku zostały odchowane przez nasze kocie kwoki. Nawet tygodniowe maleństwo udało nam się uratować dzięki ich zaangażowaniu! Podział obowiązków przy opiece uważam za sprawiedliwy - ja karmię butelką, mycie dupy i pobudzanie trawienia biorą na klatę głodoZmory. Co ciekawe obecne w domu kotki nigdy nie wykazywały zainteresowania przyszywanym potomstwem, reagują wręcz agresją na próby zaczepiania ze strony kociaków. Za to kocury pełna cierpliwość i troska!

co by nie być gołosłowną załączam zdjęcie Czechosława, najlepszej kociej matki ever!

     Mam firmę. W firmie tej zajmuję się malowaniem zwierząt <<podobno>> jak żywych. Nigdy wcześniej nie wykazywałam żadnego zainteresowania malarstwem, nie miałam nawet szans odkryć jaki to ze mnie talent, ponieważ zaliczenia na sztukę malowała za mnie koleżanka. Polecę teraz frazesem, aleeee - naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie poznać samych siebie i przewidzieć jak potoczy się nasze życie.

    Nie mam za to za grosz talentu do nadawania imion kotom. Do pierwszych trzech podeszłam ambicjonalnie, ale potem tyle ich było, że przestałam zawracać sobie tym głowę. Na swoje nieszczęście moje koty teraz muszą dźwigać na barkach ciężar typowych życiowych przegrywów. Pipka, Świniak, Klucha (imię męskie), Długi, Czarny pewnie marzą o zmianie imienia po osiemnastych urodzinach, analogicznie do typowego Brajanka, czy Dżesiki, ich ludzkich odpowiedników.
      W sąsiedztwie mieszka podobna do naszej Pipki kotka, do tego obie mają tendencję do ucieczek. Pewnego dnia podczas naszej nieobecności sąsiadka, która ma klucze do naszego domu, spotkała Pipkę na dworze. Niewiele myśląc złapała kotkę i wrzuciła do mieszkania w poczuciu dobrze spełnionego sąsiedzkiego obowiązku. Jakież było moje zdziwienie gdy po powrocie do domu natknęłam się w kuchni na obcego kota! 


PS. Klops, kot zagubiony w Bielsku-Białej znalazł się po trzech dniach.
PS2. Kotka, która wypadła z szóstego piętra również miała więcej szczęścia niż ja rozumu. Skończyło się na strachu, ani draśnięcia!

6 komentarzy:

  1. Z tymi skarpetami to absolutna prawda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna nerka! będzie mozna jeszcze kupić??

    OdpowiedzUsuń
  3. jaki kochany post :) miło było poczytać, moja kotka śpi z psem i jego sierść czasem dziamga, ale mój koto domowy uwielbia ugniatać wszystko co mięciutkie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój pies toleruje koty, ale nie lubi jak się do niego przytulają i ocierają :D

      Usuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń