Malutki misiek


     Zastój na blogu tym razem spowodowały konkretne obowiązki. A właściwie jeden. Obowiązek waży ze 300 gram, ledwie co widzi i co 2 godziny woła o jedzenie...
     Co więcej, przybrał postać małego ślepego niedźwiedzia, obok którego ciężko przejść obojętnie. Na nasze nieszczęście wypełzł pod nogi akurat nam i to akurat my będziemy musieli podjąć się trudu wychowania go na porządnego niedźwiedzia kota.
    Kot, a właściwie kotka, została porzucona przez matkę z powodu kociego kataru, który powoli udaje nam się już opanować. W chwili znalezienia wciąż miała zaklejone oczy, choć trafniej byłoby napisać, że wyglądało to jak totalny wytrzeszcz przy zamkniętych powiekach. Nawet weterynarz nie wierzył, że te oczka da się uratować. A jednak - po wyjęciu spod powiek 0,5 cm warstwy ropy ujrzeliśmy błękitne, maślane spojrzenie, typowe dla kociąt. Kotka musiała czekać całe 3 tygodnie, by w końcu zobaczyć świat (zdrowe maluchy otwierają oczy w tydzień po porodzie).
     Mała pięknie pije mleko ze strzykawki i zaczyna przybierać na wadze. Na szczęście nie całkiem miły obowiązek masowania jej brzucha i odbytu zdjęły ze mnie głodoZmory. Myślę, że wspólnymi siłami uda nam się odchować tego kociego bękarta, Może nawet nauczymy ją tego i owego nim ktoś ją adoptuje ;-)

Będę meldować o postępach!





8 komentarzy:

  1. Najcudowniejsze stworzenie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety tak...potem tak ciężko się rozstać :(

      Usuń
    2. ojj teraz to już nie mam wyjścia, bo kotów w sumie jest więcej niż było w tym poście ;p - w sumie znaleźliśmy trójeczkę, ale o tym wkrótce! ;-)

      Usuń
  2. Jest po prostu przeurocza, podziwiam, że tak pomagasz każdemu kociakowi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jak tak na nią patrzysz to Ty byś nie pomogła? ;-)

      Usuń
  3. zdjęcia rewelacja <3

    OdpowiedzUsuń