Elba, wyspa Napoleona

    Niestety tym razem muszę poczęstować Was porcją odgrzewanego kotleta, czyli relacją z wyprawy, na której byliśmy już jakiś czas temu. Niestety, z powodów rodzikocicielskich i silnemu upłynnieniu funduszy z tym związanych, słońce póki co przyjdzie mi oglądać jedynie na zdjęciach...

      Elbę możecie mgliście kojarzyć z lekcji historii kiedy to jakiś tam nauczyciel ględził coś tam o Napoleonie. Jest to bowiem właśnie ta włoska wyspa, na której Bonaparte spędził prawie rok swojego zesłania. Nie wiem jak Wy, ale ja wyobrażałam sobie Elbę jako bezludną wyspę z Cast Away - poza światem, a Napoleona jako takiego Toma Hanksa, tyle że niższego i w bikornie (czyli tej pięknej napoleońskiej czapce^^).  Bynajmniej tak nie jest, a na miejscu możecie liczyć na takie luksusy współczesnego świata jak bieżąca woda, prąd, Internet i kanalizacja (i 200 lat temu było niewiele gorzej!).
      Wyspa skusi tych, którzy lubią miejscowości turystyczne, ale nie nadmiernie oblegane, i tych, którzy lubią nurkować, albo chcą się nauczyć w warunkach godniejszych niż polskie jeziora. My zabraliśmy się ze szkołą nurkową, która organizuje coroczny tygodniowy wyjazd w okolicach maja, nie tylko dla nurków (Michał nurkuje. Ja wyobrażam sobie, że zaatakuje mnie rekin nawet w słabo podświetlonym basenie, a nad jeziorem zeżre mnie krokodyl, który uciekł z dzikiej hodowli. Do tego te wszystkie meduzy i glony, które głaszczą Cię pod wodą jak jakaś ręka topielca. O czym to ja mówiłam? Nie, ja nie nurkuję).
       Zatrzymaliśmy się w Portoferraio na campingu - jest to chyba najtańsza forma noclegu na wyspie, a wierzcie mi, będąc tam warto szukać oszczędności wszędzie. Ceny na miejscu są typowo włoskie, a mocno daje po kieszeni już sam przejazd samochodem i prom. Żywiliśmy się niemal tylko serem i pomidorami, może dwa razy zjedliśmy na mieście, a koszt wyżywienia mimo to zrównał się niemal z kosztem paliwa i noclegu. Jadąc własnym autem lepiej zapakować je po brzegi makaronami, sosami, piwem i innym niezbędnym prowiantem ;-). Potem są już tylko zalety - ciepła, czysta woda, ciekawa architektura miast, zabytki, góry dla wędrowniczków i podwodne atrakcje dla nurków-samobójców (prócz muren, wielkich jak moje koty meduz i innych niebezpiecznych stworów, którymi podniecają się te nurkujące świry, w głębinach czekają jeszcze wraki statków i samolot). Warto przejechać się też po okolicznych miasteczkach - w Porto Azzurro jest dużo uroczych knajp i sklepów, a w Capoliveri zatrzymał się czas. Naprawdę dawno temu. 










Tutaj mieszkał właśnie Napoleon Bonaparte. Nijak się to ma do moich wyobrażeń szałasiku na końcu świata, który zbudował sobie Hanks w Cast Away'u...






    Zdjęć niewiele. Przy 7-dniowym wyjeździe 2 z nich spędza się w podróży, dlatego warto zaplanować sobie dłuższy wypad!

10 komentarzy:

  1. "coś tam o Napoleonie" - cóż za ignorantka z Ciebie wychodzi ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK NIE NURKOWAŁAŚ JAK NURKOWAŁAŚ!

    OdpowiedzUsuń
  3. ohhh tez tesknie za sloncem! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinien być zakaz oglądania i publikowania zdjęć z wakacji przez okres zimowy kiedy nie ma widoków na ciepło, a lato wydaje się być tak odległe...

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja tak z innej beczki - skąd masz tą bluzkę na zdjęciu z buldogiem? Szukałam takiej mocno wyciętej pod pachami i nie znlazałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszulka jest z h&m, ale z zeszłego roku, więc próżno jej szukać. Generalnie dużo jest bluzek tego typu w sklepach, teraz zważywszy na porę roku, szukaj na działach basic'owych i raczej jednokolorowych, bez nadruków.

      Usuń
  6. a co u kocurków?

    OdpowiedzUsuń