Karkonosze - kraina legend i tajemnic

    Trudno o drugie takie miejsce na mapie. Karkonosze tętnią tysiącletnią historią trzech narodów i wielu kultur. To kraina owiana wieloma legendami i tajemnicami: o okrutnej Kunegundzie władającej zamkiem Chojnik, o Bolesławie Krzywoustym, założycielu Jeleniej Góry, czy wreszcie o tajemniczym Duchu Gór, niekwestionowanym władcy Karkonoszy. Amatorów historii współczesnej kuszą Góry Sowie - pełne podziemnych korytarzy i hal budowanych przez III Rzeszę. Co chcieli w nich umieścić hitlerowcy: fabrykę broni rakietowej, tajne laboratoria czy kwaterę główną samego Hitlera?


Mocno zaintrygowani zawitaliśmy w kwietniu na piękny Dolny Śląsk...



Przystanek pierwszy: PODZIEMNE MIASTO OSÓWKA

    Stanowi do dziś jedną z największych tajemnic III Rzeszy. Wraz z innymi podziemnymi obiektami na terenie Gór Sowich oraz w podziemiach zamku Książ tworzyły wielki kompleks znany pod kryptonimem Riese-Olbrzym. Nie istnieją żadne dokumenty, które odpowiedziałyby na pytanie do czego miały służyć nazistom, co sprzyja tworzeniu spekulacji. Mówi się, że miały tam powstać fabryki produkujące tajną broń lub laboratoria, w których stworzono by nadczłowieka. Jeszcze inna hipoteza zakłada, że miała tam być największa, najbardziej spektakularna siedziba Adolfa Hitlera. Przy budowie wykorzystywano do pracy jeńców wojennych i więźniów z obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Szacuje się, że śmierć poniosło około 5000 ludzi, choć prawdopodobnie było ich o wiele więcej. Prace nad sztolniami ponoć nigdy nie zostały zakończone, ale wielu badaczy uważa, że znane nam korytarze nie miały dla Niemców żadnego znaczenia, a prawdziwy Olbrzym tkwi wciąż nieodkryty gdzieś głęboko w skałach. Wejścia do niego zostały przez hitlerowców skrupulatnie ukryte z nadzieją, że kiedyś będą mogli do kompleksu wrócić. Co tam zostawili?

     Do zwiedzania polecam wybrać trasę ekstremalną - jest przeprawa łodzią po zalanych korytarzach oraz przejście wąskimi kładkami nad wodą trzymając się lin uczepionych stropu. Wszystko to prawie w całkowitych ciemnościach! 


Przystanek drugi: ZAMEK CZOCHA



    Powstał w II połowie XIII wieku jako warownia obronna północnej granicy Czech z inicjatywy króla czeskiego Wacława II. W XVI wieku został przebudowany na styl renesansowy, wyposażony w dzieła sztuki i stał się okazałą rezydencją, którą w 1793 roku strawił doszczętnie ogromny pożar. Odbudowany z czasem stale zmieniał właścicieli, w 1952 roku stał się nawet Wojskowym Domem Wypoczynkowym. Jego historię traktuję trochę "po łebkach", bo próżno jej szukać obecnie w tych starych murach. Zamek Czocha to teraz hotel, jego wnętrze wypełniono starymi-nowymi meblami, a zwiedzającym udostępnia się jedynie kilka pomieszczeń, żeby nie zakłócać spokoju gości. Mimo to, jeśli jest się w pobliżu, warto tam zajrzeć. Zamek z zewnątrz jest bardzo ładny, a tuż obok znajduje się jezioro, las i trasy spacerowe w sam raz na piękną pogodę.






Przystanek trzeci: Wielka wyprawa z kilkoma przystankami: ŚNIEŻKA


    Najwyższy szczyt Karkonoszy i Sudetów (1602m n.p.m) - zdobyliśmy go za drugim podejściem. Pierwszy raz próbowaliśmy rok temu, ale ilość śniegu pod szczytem w maju mocno nas zaskoczyła. Zgubiliśmy szlak i niemal dołączyli swoje nazwiska do tablic na Pomniku Ofiar Gór. Grunt to wybrać trasę adekwatną do pogody i pory roku, a wejście na samą górę nie będzie stanowiło problemu.











Większość szlaków na ścieżkę wygląda właśnie tak, jak na zdjęciu powyżej. Zadbane kamienne ścieżki, po których wspina się przyjemnie, acz z wysiłkiem. Warto zmęczyć się i zmarznąć, bo herbata z konfiturą, która czeka na nas na szczycie w restauracji nigdy i nigdzie nie smakuje lepiej!








Przystanek czwarty: ZAMEK KSIĄŻ



Wybudowany w XIII wieku, kojarzony głównie z osobą księżnej Daisy, która mieszkała w nim do wybuchu II wojny światowej. W 1941 roku władze III Rzeszy przejęły zamek, a Organizacja Todt (odpowiedzialna za cały projekt Riese-Olbrzym) przystąpiła do przekształcania zamku w jedną z kwater Hitlera. 



    Na tym dziedzińcu przed zamkiem wydrążono szyb windowy głębokości 40 metrów, który polskie władze zasypały po przejęciu budynku.Pod zamkiem znajduje się podziemny schron i sieć tuneli, które połączone miały być z innymi kompleksami Olbrzyma. Wnętrza pałacu znów rozczarowują - po dawnym wystroju nie ma śladu, a wszystko co zobaczymy to tylko słabe rekonstrukcje. Każde pomieszczenie w Zamku można kupić, wyremontować i traktować jako lokal przemysłowy - są więc tu galerie sztuki, sale konferencyjne, a nawet sklep z porcelaną. Nie warto kupować biletu na zwiedzanie szybów (udostępnione jest tylko jedno pomieszczenie i 3 metry korytarza), ani na wieżę widokową (szału nie ma, a gonić przewodnika po kilkuset schodach 30 razy dziennie to wielki sadyzm!)
     Warte odwiedzenia są za to zamkowe ogrody. Pięknie utrzymane, z fontannami, kwiatami, żywopłotami gwarantują miły spacer. Jeszcze bardziej umilą go mieszkańcy tych ogrodów - KOTY ! Jest tu ich całkiem sporo, ponieważ w tych pięknych krzaczyskach pochowane są kocie budki i misieczki z jedzeniem.





Przystanek piąty: ZAMEK CHOJNIK



    Zostawiliśmy sobie go na koniec, bo z miejsca, w którym spaliśmy mieliśmy do niego spacerkiem 3 kilometry (mieliśmy nocleg w pięknym Zachełmiu). Powstał w XIII wieku, od 1822 roku istnieje w nim chętnie odwiedzane schronisko. Przed zwiedzaniem Chojnika warto zapoznać się z legendą o księżniczce Kunegundzie, córce właściciela zamku, która tu mieszkała. Jej kaprysem było, by kandydat na męża objechał konno w pełnej zbroi i rynsztunku zamkowe mury. Zamczysko stoi na stromej górze i jak można przypuszczać wielu śmiałków powędrowało w przepaść na pewną śmierć. Pewnego razu na dwór przybył rycerz z Krakowa, który wykonał to karkołomne zadanie. Oczarowana księżniczka ofiarowała mu swoją rękę i serce, ale on wzgardził nimi i odjechał. Poniżona panna rzuciła się z murów w przepaść w ślad za rycerzami, których sama wysłała na śmierć. Czasem podobno można zobaczyć ducha jednego z nich, który objeżdża konno mury w księżycowe noce.


     Na wyjeździe za kotami nie było nam tęskno wcale. Gdy wieczorami grywaliśmy w gry planszowe, swoim towarzystwem raczył nas cudowny kot właścicieli Wiśniowego Sadu w Zachełmiu, w którym mieliśmy przyjemność spędzić kilka dni. Wierzcie mi, to najskuteczniejszy pracownik tego pensjonatu, który "odwala" całą robotę w tworzeniu domowej atmosfery tego miejsca - odwiedza gości w ich pokojach, codziennie mówi im "dzień dobry", dostarcza rozrywki i dba, by nikt nie musiał marnować i wyrzucać jedzenia ;-) 




16 komentarzy:

  1. cudo foty!!! najlepsze chyba z butami :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dolny Śląsk jest naprawdę piękny, wiem, bo mieszkam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. potwierdzam ;-)

      Usuń
    2. I ja potwierdzę, bo bardzo nam się spodobał, sami byśmy tam zamieszkali! ;-)

      Usuń
  3. Fajna, rzetelna notka, która może zachęcić do wyjazdu. Myślę, że możesz to praktykować =)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ile wchodziliście na Sniezke i jakim szlakiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przerwami na wydmuchanie nosa, które było mi potrzebne non stop i robienie zdjęć - jakieś 2,5-3h. Wchodziliśmy chyba zielonym, potem czerwonym; schodziliśmy krócej, niecałe 2 i wybraliśmy ten szlak zamknięty zimą, który ostatnio nas pokonał, tj. chyba czarny. W każdym razie nie było problemu już z odkopywaniem oznaczeń spod śniegu;p

      Usuń
  5. podobają mi się góry........na zdjeciach ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. taka troche deszczowa pogoda na wyjscie w gory ;p niektore zdjecia sa az mroczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie padał deszcz ani razu (tylko straszył!) znaczy, że była dobra pogoda ;-)

      Usuń
  7. Rudy kicior!! Wielbię!! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Również uweilbiam chodzić po górach, nie ma nic lepszego niż zmęczyć się porządnie podziwiając TE widoki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dopiero się "zakochuję", ciężko było mnie zmusić do wyjścia w góry ;-)

      Usuń
  9. PIĘKNA CZAPKA <3

    OdpowiedzUsuń
  10. a we Wrocławiu byliście?

    OdpowiedzUsuń