Do zobaczenia!


"A teraz śnij swój sen o ogrodach gdzie
anioły strzegą bram.
A gdy coś strwoży Cię i spłoszy sen
uciszę świat."

    Niestety dwa dni temu pożegnaliśmy Franciszka. Zasnął szybko, jego serduszko zatrzymało się w kilka sekund. Powstrzymałam się od głaskania go w tym czasie, bo wiem jakie było jego zdanie na ten temat. Do końca pozostał wierny swoim przekonaniom, a ja do końca, mimo jego niedyspozycji, je uszanowałam.


    Nie byliśmy gotowi na to pożegnanie i kompletnie się go nie spodziewaliśmy. Franek w nocy zaczął wymiotować krwią. Usg nie pozostawiło złudzeń - niemal kompletny brak miedniczek nerkowych. Był tak odwodniony, że nie udało się pobrać krwi do badania. Po kroplówce wróciliśmy z nim do domu. Prócz tego nocnego koszmaru nic nie wskazywało na to, że z kotem coś się dzieje. Wciąż dopisywał mu apetyt i był niezmiernie towarzyski (choć tak sobie teraz myślę, że może to właśnie był nienormalny objaw u nienormalnego kota?). Następnego dnia udało się zlecić biochemię. Wyniki mocno obciążyły nerki - znaczna anemia, kreatynina 9, mocznik po dwóch kroplówkach o dziwo całkiem niski. A mimo to zdecydowałam o uśpieniu Frania.

    Być może mogliśmy go zatrzymać przy sobie jeszcze na jakiś czas. Być może ktoś z Was postąpiłby inaczej. Być może ja sama postąpiłabym inaczej, gdyby chodziło o pozostałe koty. Ale chodziło o Franka. Po trzech wizytach u weterynarza ten mały dzikus chował się w najczarniejszy kąt, jak tylko mnie widział. Na próby łapania go reagował coraz większą agresją, a wypracowana przez te 3 lata  nić porozumienia ginęła w jego oczach. Pewnie jeszcze długo będę się zastanawiać, czy postąpiłam słusznie. Ale czy miało sens znęcanie się nad Frankiem przez ostatnie miesiące jego życia? Kogo bym wówczas ratowała? Jego czy siebie? Te kilka chwil nie było warte codziennych kroplówek i przerażenia, które by wciąż odczuwał. 

    Jakiś czas temu Franek oparł się przednimi łapami o moje nogi, by wydębić ode mnie szynkę, którą miałam w rękach. Wierzcie mi, to był pierwszy dobrowolny kontakt fizyczny, jaki przydarzył się na naszej wspólnej trzyletniej podróży przez życie. Zawsze już będę żałować, że nie zdążyliśmy przeżyć ich więcej. 

Franio, nawet nie wiesz jak brakuje nam Twojego pasożytniczego egzystowania w domu. Śpij dobrze Przyjacielu-Nieprzyjacielu.

5 komentarzy:

  1. Trudna decyzja... brak mi słów, aby napisać więcej, ale z pewnością podjęłaś najlepszą decyzję z możliwych! Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi przykro...

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz już wszystko z nim dobrze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ocaliłaś go i dałaś mu korzystać z życia dłużej niż zaplanowała to natura. Wystarczy, na pewno był wdzięczny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dołączam się.... :((

    OdpowiedzUsuń