Jakiś czas temu zostałam poproszona przez wydawnictwo Znak o recenzję najnowszego debiutu na rynku literatury polskiej, a że jestem z polskimi autorami trochę na bakier, pomyślałam, że to... znak by w końcu dać im szansę. Książka dotarła do mnie w przededniu mojego rowerowego wyjazdu po wybrzeżu, a deadline na jej przedpremierową recenzję wypadał dokładnie w dzień mojego powrotu. Nawet ja tak szybko nie czytam, więc stanęłam przed karkołomnym wyzwaniem - bagaż, który już trzy razy przejrzałam w celu kolejnej redukcji jego objętości musiał nagle pomieścić jeszcze książkę. Owszem, nieśmiało planowałam zabrać ze sobą jakieś kieszonkowe wydanie, a tu się trafiła pełnowymiarowa kniga!
Rytuał Grety Drawskiej przejechał ze mną rowerem po wybrzeżu 450 kilometrów i ani razu nie pomyślałam, że wyrzucę go jako zbędny balast - ten fakt jest chyba najlepszą recenzją tej książki. A o czym ów księga?
Piaseczno, okolice Czaplinka. Dwoje nastolatków na swojej pierwszej randce dokonuje makabrycznego znaleziska - na drzewie wisi przybita za pomocą włóczni ludzka głowa. Miejsce, narzędzia, wyryte w drzewie symbole - wszystko wskazuje na rytualny mord, którego motywy sięgają starych pogańskich wierzeń. Czy w tym małym, dusznym i bogobojnym miasteczku ktoś składa ofiary z ludzi? Na to pytanie muszą jak najszybciej odpowiedzieć główni bohaterowie Rytuału.
To pierwszy tom serii kryminalnej z tłem historycznym w tle, którego bohaterami są prokurator Wanda Just i jej kolega z dzieciństwa, obecnie podkomisarz Piotr Dereń. Bohaterowie ci są nieco wyświechtani - jak to zwykle w kryminałach - rozwodnicy, z demonami, trudnym dzieciństwem i lekkim pociągiem do alkoholu. Nie da się jednak ukryć, że mroczna i tajemnicza przeszłość bohaterów to zawsze najlepsze tło dla wątków pobocznych i nie inaczej jest w Rytuale, dlatego nie składam tego absolutnie na karb słabych stron książki. Ich przeszłość, zwłaszcza Wandy, o której dowiadujemy się tylko fragmentarycznie, budzi ciekawość, a jeśli dodamy w tle małomiasteczkowość i skrywane w niej ludzkie sekrety możemy się poważnie wciągnąć w fabułę.
Tempo śledztwa nie jest może szalone, ale akcja nie zanudza. Narracja jest prowadzona z dwóch perspektyw czasowych - teraźniejszej, w której doszło do rytualnego zabójstwa i tej sięgającej osiemnastego wieku, z której poznajemy historię pewnego skarbu. Właściwie te retrospekcje to największy atut powieści Drawskiej, odkrywana powolutku co kilka rozdziałów tajemnica obrazu sprzed wieków jest tak samo intrygująca jak główny wątek. Nie bez powodu, bowiem jak się domyślacie sprawy się łączą. Chwała Drawskiej za poruszenie motywu słowiańskich legend i pokazanie, że my też mamy swoje mroczne i interesujące wierzenia. Autorka udowodniła, że nie musimy stale zapożyczać ciemnych historii z innych kultur żeby stworzyć ciekawą opowieść. Bardzo malowniczo ukazała też historię Pojezierza Drawskiego.
Wątki z dalekiej przeszłości, legendy, tajemniczy skarb i zabójstwo - to są składniki na dobry kryminalny chleb i Grecie Drawskiej na pewno nie wyszedł z tego zakalec ;-) Spodziewałam się co prawda mocnego zakończenia i tu spotkał mnie malutki zawód, ale i tak książka jest dobra, na poziomie solidnych zagranicznych powieści i z przyjemnością odłożę ją na półkę, by tam poczekała na kolejne pozycje z serii. Bardzo przywiązuję się do bohaterów książek i doceniam kiedy mogę z nimi spędzić trochę więcej czasu, więc cieszę się, że do moich nowych znajomych dołączyła właśnie Wanda z Piotrem.
Jeśli tak jak ja lubisz intrygę kryminalną, ale chętnie też pogonisz za ukrytym skarbem to ta pozycja na pewno Cię nie zawiedzie.
To jest zdecydowanie najbardziej "zużyta" książka jaką mam - te ośle rogi będą mi już zawsze się kojarzyć z wakacjami na rowerze i tym wszystkim co przeszłyśmy, ja i książka :))) |
Ps. Zawsze kiedy dostaję propozycję recenzji zastanawiam się "a co jeśli książka okaże się bardzo zła?". Tu serio nie było dylematu, polecam!
Chyba muszę zakupić książkę :) opis mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńJa jestem obecnie w świecie Pauliny Hendel i Żniwiarza - polecam :)
OdpowiedzUsuń